Na przejściu sprawa jest bardzo prosta…dostajesz karteczkę, wypełniasz, pani podbija i wiza gotowa..
A za przejściem witają nas parasole EFES (kto był w Turcji ten rozumie)
Przy wejściu knajpka na knajpce..ceny lepsze od tych po stronie cypryjskiej…widoczki to nowocześniejsze budynki przy głównej ulicy, nowsze ale już nie pierwszej świeżości jeszcze trzymające się w kupie i te, w których żyje większość ludzi…sypiące się
Bogactwo straszne bo koszulki VRSACE, PUMA, torebki DG i inne „marki” już po pare euro :D
Wchodzimy do dawnego wielkiego hamamu..w środku jakaś knajpka..ogólnie ładnie…idziemy oznaczoną drogą (przez całe miasto biegnie szlak więc jak trzymasz się ścieżki to zobaczysz największe atrakcje – wpadłem na to sam…i to dość późno ;) )
Dochodzimy do wielkiego meczetu, który kiedyś był..kościołem.
Spiłowali to i tamto, głowy żygaczom pościnali..i prawie jak oryginalny…MASAKRA!!
W środku też kościół tylko bez ołtarzy i malowideł…zresztą sami zobaczcie…
Idziemy dalej, mijamy jakiś stary dom kogoś tam (fotek nie ma bo bez szału)…a tu dalej…
FABRYKA HAŁWY…kilogram tylko 3,5 euro..pan zassał w woreczek próżniowy i do domu.
Po drodze mijamy zasuszone babcie..ludzi krzątających się tu i tam..wiszące gacie i zaczepiające nas dzieciaki (ale się dziwiły jak do nich na pewniaka po turecku..jak się masz bo ja dobrze i takie tam :P) mijamy kolejny dawny kościół (teraz sklep z rękodziełami – skrzynki podstawki i inne pierdy)..aż w końcu bar…PIDE + AYRAN 2 euro – pycha i to tania pycha (acha byłbym zapomniał, że piwko też jest tańsze niż na Cyprze) kolejny placyk z plakatami ATATURKA i wracamy na cypryjską stronę…
WARTO BYŁO ODWIEDZIĆ STRONE OKUPOWANĄ – POLECAM
[jeszcze raz dzięki Aniu – dziękuje jej tak bo strasznie lubi jak się ją chwali ;) ]
c.d.