Jedziemy z Alim sluchajac tureckiej muzy. Szoferka obwieszona firankami, flagami i innymi dekoracjami, plastikowa papuge wliczajac. Po przejechaniu kilkunastu kilometrow i kilku kontrolach policyjnych (kazda przyspieszona kilkoma Lei'ami wsadzonymi w dokumenty kierowcy) dojezdzamy do zajazdu tureckiego. Wtedy dowiadujemy sie ze Ali musi zrobic tu przerwe i rusza dopiero rano. Niespodzianke wynagradza nam kolacja - oczywiscie turecka zapita ayranem (turecki slony jogurt pitny). Spiacy kladziemy sie w szoferce Aliego (sam Ali rusza w tango czestujac nas uprzednio Martini).