Nasz Pan Magnum ma przerwe i idzie spac...a my razem z nim..tzn kolo tirka w namiociku. Dogadujemy sie z Bulgarem ktoremu sie ciezarowka zepsula ze zabierze nas osobowkado Bulgarii....strzal w 10. Umowieni jestesmy na 01.00 - kiedy nas budzi sciemnia cos ze szef kazal skasowac nas 50 - 40 euro bo auto wiecej spali....wiec kulturalnie mu dziekuje i ide dalej spac.
Wstajemy o 6.00
Chodzimy po parkingu z karteczka informujaca gdzie chcemy jechac (Budapest/Szeged)
Podrywamy Slowaka, ktory raczy nas pieknym Czardaszem w wykonaniu HUNGARO-DISCO ( czy jak tam nazywa sie wegierski odpowiednik disco - polo ;), czardasz bo ochajtany jest z wegierka..i sam pochodzi z rejonow okolo wegierskich.
Mijamy Bratyslawe i docieramy na OMV na wlocie do Budapesztu.