Śniadanie: świeże pieczone bułeczki, owsianka (nie odważyłem się spróbować), dżemy, szyneczka, salami, warzywka, jogurty, płatki...kawka...soczki czyli wszystko co potrzebnee dla sprawnego funkcjonowania :D
Podzieleni na grupy zasiadamy do pracy....oczywiscie trafiło mi się super - tworzenie i uzupełnianie bloga (więc w zasadzie to robię ;) )
Inni kręcą wywiady, tną filmy, montują....nie no klepanie na kompie tez jest git ;)
obiadki dają radę...a to krewetki w jajku...a to fasolka...kotleciki...krczaczek...lasagne :D jednym słowem mniam...
Po prezentacji NGOsów Grecy częstują ouzo...fetą...oliwkami...słodyczami...
później sauna i kapiel w śniegu...niestety przy kolejnym wyjściu schodek robi fik i ja też fik...z kopa otwierając drzwi - wywrotka owocuje wielkim krwiakiem, obitym piszczelem....i kupą śmiechu
po saunie nie pozostajemy dłużni Grekom ... gorzka, stock...Stephan trwa najdłuej ale i on wymięka...znów Polacy sami na placu boju :D
;) kończymy o 5 rano a o 8.30 już na śniadaniu :D