Po miękkim lądowaniu...zakupieniu wiz (15 euro)...i odstaniu w kolejce (mszczą się za to że muszą zawsze stać w UE ;) )...zmierzamy do metra..później tramwajem na Sultanahmet gdzie znajduje się nasz hostel
7 euro za noc w pokoju - 6 os.
Pokój zrobiony z dawnego pomieszczenia gospodarczego chyba...3 piętrowe łóżka i wspaniały zapach grzybów - pleśni dokładnie.
Zostawiamy plecaki i idziemy się pokręcić po części zabytkowo - turystycznej.
Po kebabach, ulubionym gozleme i innych przekąskach wracamy do hostelu gdzie oczekujemy na Gumisia na tarasie hostelu - widok bajeczny...szum morza...światła metropolii...WARTO BYŁO ZAINWESTOWAĆ 7 EURO ;)
Większa część ekipy nie wytrzymuje "napięcia czekania" i uderza w kimę...
Ja dzielnie czekam na znak życia (istniały bowiem podejrzenia że mogło dojść do samoistnej detonacji... ;) )
Ok. 3 dostaje znak sygnał od Gumy...po morderczym marszu..czeka koło kolumny (którą nota bene Turcy przywlekli sobie z Egiptu)
Walimy małego na dobranoc...i przenosimy pościel na taras bowiem w pokoju tak śmierdzi że nie idzie wytrzymać.
Osłonięci przed wilgocią sunącą od morza zasypiamy....JUTRA ZACZYNA SIĘ NASZA WIELKA TURECKA PRZYGODA :D